Senator PO straszy elblążan egzotyczną chorobą. Czy jest się czego bać?

Afrykański Pomór Świń (ASF) dotarł do Elbląga – ostrzega senator PO, Jerzy Wcisła. Oczywiście polityk Platformy winą za taka sytuację obwinia obecny polski rząd. Jest to jednak spore uproszczenie, ponieważ zaniedbania w tej sprawie ciągną się jeszcze od czasów kadencji PO-PSL.

– Hodowla świń w Polsce jest zagrożona, bo Rząd zamiast zająć skutecznymi metodami walki z wirusem, rozpoczyna budową płotu wzdłuż granicy wschodniej! Wyda na to 235 mln zł i będzie go budował przez 5 lat, a tymczasem zawirusowane dziki zarażą hodowle w całym kraju. Już dotarły do Elbląga! – pisze senator Wcisła.

Polityk PO informuje, że 11 milionów świń wartych 18 mld zł zamiast na eksport trafi do utylizacji.

– Podobny błąd popełnili 60 lat temu Hiszpanie i Portugalczycy i przez 35 lat odbudowywali hodowle trzody. Jest się na kim uczyć! PO apeluje i wskazuje rządowi co trzeba zrobić, by pomóc hodowcom – dodaje senator Wcisła.

Tymczasem co najmniej od 2014 r. w Polsce było wiadome, że do naszych granic zbliża się ASF.

Jak informuje branżowy portal  Agropolska, ASF od kilku lat rozprzestrzenia się przez Rosję, Białoruś, Ukrainę, kraje bałtyckie i Polskę w kierunku Europy Zachodniej. Niemieccy rolnicy obawiają się milionowych strat i zagrożenia egzystencji wielu gospodarstw hodowlanych.

Senator Wcisła, który na konferencji prasowej krytykował pomysł budowy pasa zasiek na naszej wschodniej granicy, w dyskusji na facebooku przyznaje, że walka z ASF nie jest prostym zadaniem.

– Choroba pojawiła się w 2014 roku. I rzeczywiście nie ma prostych recept na jej zatrzymanie. Na pewno nie jest nim wybicie wszystkich świń, gdy tylko zauważy się problem. Ale dzisiaj jesteśmy w takim jej stadium, ze albo radykalnie zapanujemy nad rozprzestrzenianiem się wirusa, albo będziemy musieli wybić trzodę w całej Polsce. To będzie tragedia. Budowanie płotu wzdłuż granicy nie jest żadnym rozwiązaniem – ma tylko medialną rolę. Trzeba wykonać kolosalną robotę, by spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa (zbieranie padniętych dzików, utylizacja) jak i profilaktycznie zabezpieczyć hodowle przez zarażeniem (maty dezynfekcyjne, rygor w dostępie do pasz i zwierząt, etc…). Wesprzeć inspekcję weterynaryjną i – oczywiście – powołać sztab specjalistyczny, a nie polityczny, który będzie tym wszystkim kierował – pisze senator Wcisła.

Tymczasem nie jest tak, jak chce przekonać elblążan senator Jerzy Wcisła. Działania przeciw rozprzestrzenianiu się ASF polski rząd podjął, w porozumieniu z krajami Unii Europejskiej, Rosji, Ukrainy i Białorusi.

Jak informuje TVP Olsztyn, w stolicy odbyło się spotkanie przedstawicieli państw Unii Europejskiej, a także Białorusi, Rosji i Ukrainy z unijnym komisarzem ds. zdrowia i bezpieczeństwa żywności, Vytenisem Andriukaitisem. Dotyczyło jednego z najpoważniejszych zagrożeń, z jakim w ostatnich latach musiał się mierzyć europejski sektor rolny. Chodzi o afrykański pomór świń, czyli chorobę, która nie jest groźna dla ludzi, ale zabójcza dla trzody chlewnej i w konsekwencji dla gospodarki.

– Podjęte dotychczas działania wskazują na to, że walka z ASF jest długotrwała, wymaga konsekwencji i wielokierunkowych, wspólnych działań oraz znacznych nakładów finansowych – mówi Krzysztof Jurgiel, minister rolnictwa i rozwoju wsi.

W podobnym duchu wypowiadał się Vytenis Andriukaitis, przedstawiciel Komisji Europejskiej: – Kiedy słyszę pytanie: „czy jesteśmy w stanie pozbyć się całkowicie Afrykańskiego Pomoru Świń” odpowiadam: „tak”. Żeby to osiągnąć potrzebujemy jednak przejrzystości działań, współpracy i koordynacji.

Dyskusja o zagrożeniu wirusem, toczy się nie tylko na najwyższych szczeblach europejskiej polityki, ale także lokalnie. Afrykański Pomór Świń był głównym tematem walnego zgromadzenia Warmińsko-Mazurskiej Izby Rolniczej.

– Jest to ogromny problem zwłaszcza dla regionów, które słyną z produkcji trzody chlewnej, czyli na chwilę obecną jest to Podlasie i cała ściana wschodnia – mówi Robert Nowacki, przewodniczący Rady Powiatowej Warmińsko-Mazurskiej Izby Rolniczej w Węgorzewie.

Od końca lutego w polskich hodowlach trzody obowiązuje tzw. bioasekuracja, czyli zbiór zasad i obowiązków, które mają zminimalizować ryzyko przenoszenia wirusa. Generalnie, im wyższe zagrożenie wirusem, tym więcej jest rygorów związanych z bioasekuracją i większe są koszty dostosowania gospodarstwa, dlatego Izba Rolnicza przygotowała apel do resortu rolnictwa o wprowadzenie mechanizmów wsparcia dla małych gospodarstw, których nie stać na inwestowanie w ochronę przed wirusem. Na tym nie koniec.

– Dodatkowym postulatem jest uzyskanie rekompensat na wyrównanie cen pomiędzy rynkową a płaconą przez zakłady mięsne ze stref zagrożonych lub zapowietrzonych – mówi Jan Heichel, prezes Warmińsko-Mazurskiej Izby Rolniczej.

Zdaniem rolniczego samorządu, za zdrowe tuczniki ze stref rolnik dostaje nawet 10 proc. mniej, niż za świnie z obszarów wolnych od wirusa. Na Warmii i Mazurach za obszary zagrożone uznane zostały powiaty: ełcki, piski, bartoszycki i braniewski. Izba domaga się też od rządu stworzenia państwowych podmiotów, które zajmą się skupem trzody z terenów, na których pojawił się wirus.

Na Warmii i Mazurach liczba stad trzody chlewnej sięga 5 tys., a pogłowie świń szacowane jest na 720 tys. sztuk.

źródło: Agropolska, TVP Olsztyn.

 

0 komentarzy

Napisz komentarz

Login

Welcome! Login in to your account

Remember me Lost your password?

Don't have account. Register

Lost Password

Register