Sztandarowy projekt PO w ochronie zdrowia okazał się…POrażką

Pakiet onkologiczny wprowadzony dwa lata temu nie poprawił w sposób znaczący skuteczności leczenia. Problemem są też finanse, późne wykrycia choroby czy nieskoordynowana diagnostyka. Większość pacjentów z nowotworem nie została objęta specjalnym trybem leczenia – informuje w dziennik “Rzeczpospolita”.

Dwa lata temu pakiet onkologiczny, na łamach fakty.elblag.pl zachwalała poseł Elżbieta Gelert (PO), jednocześnie dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu.

– Pakiet Onkologiczny w samym swoim założeniu jest dobry. Oczywiście są uwagi, że tego typu rozwiązania systemowe powinny objąć również inne grupy schorzeń. Tak powinno być. Jednak pamiętajmy, że to pierwszy tego typu projekt. Jeśli to się będzie sprawdzać, to z pewnością podobne unormowania obejmą również pozostałe grupy schorzeń. Pakiet Onkologiczny zakłada kompleksowe prowadzenie pacjenta, od podejrzenia występowania choroby, diagnozę, do wdrożenia leczenia. Myślę, że na to właśnie pacjenci ze schorzeniami onkologicznymi czekali. Przede wszystkim szybsza diagnostyka ma w tych chorobach bardzo ważne znaczenie – mówiła Elżbieta Gelert.

Tymczasem, jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, wprowadzony w 2015 r. pakiet onkologiczny nie poprawił znacząco sytuacji chorych. Skorzystała z niego tylko niewielka część pacjentów.

– Problemem jest nieskoordynowany i chaotyczny proces diagnostyczny, finanse i późne wykrycie choroby. Zaniepokojenie budzi też skuteczność leczenia – ocenia prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski.

Sztandarowy projekt rządu PO miał przyspieszyć diagnostykę osób z podejrzeniem raka i zapewnić im dostęp do leczenia poza kolejką. To ważne, bo nowotwory diagnozuje się u 159 tys. osób rocznie, a 96 tys. chorych umiera, najczęściej z powodu zbyt późnego ich wykrycia.

Chodziło więc o to, by chorobę zdiagnozować w jak najwcześniejszym stadium, najlepiej już w gabinecie lekarza pierwszego kontaktu. Chory dostaje wówczas kartę diagnostyki i leczenia onkologicznego (DiLO), czyli tak zwaną zieloną kartę. Jest ona przepustką do szybkiej ścieżki onkologicznej – pisze “Rzeczpospolita”.

Ten mechanizm działa jednak słabo, bo procedurą objęto jedynie 14 proc. chorych leczonych w poradniach specjalistycznych i 29 proc. w szpitalach. Bez karty pacjent z podejrzeniem nowotworu i tak musiał czekać w kolejce.

0 komentarzy

Napisz komentarz

Login

Welcome! Login in to your account

Remember me Lost your password?

Don't have account. Register

Lost Password

Register