Elbląg, niegdyś jedno z dynamiczniej rozwijających się miast północnej Polski, dziś staje przed poważnym wyzwaniem: dramatycznym spadkiem liczby mieszkańców. Dane demograficzne z ostatnich lat nie pozostawiają złudzeń — miasto się wyludnia, a kolejne ekipy rządzące Elblągiem nie mają żadnej skutecznej strategii, by ten trend zatrzymać.
Demograficzny zjazd: liczby, które nie kłamią
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w 2020 roku Elbląg liczył około 113 500 mieszkańców. Na koniec 2024 roku było ich już tylko 112 445, co oznacza spadek o ponad 1 000 osób w ciągu zaledwie czterech lat. Prognozy są jeszcze bardziej niepokojące — do 2050 roku populacja miasta ma się skurczyć do 88 724 osób, czyli o ponad 20%. Warto dodać, że w latach 2002–2024 liczba mieszkańców Elbląga zmniejszyła się aż o 12,2 %, a średni wiek mieszkańca wynosi dziś 44,1 roku, co świadczy o postępującym starzeniu się społeczeństwa.
Ujemny przyrost naturalny i odpływ młodych
W 2023 roku w Elblągu urodziło się 663 dzieci, podczas gdy liczba zgonów wyniosła 1 228, co daje ujemny przyrost naturalny na poziomie -565 osób. Współczynnik dynamiki demograficznej (stosunek urodzeń do zgonów) wynosi zaledwie 0,54, znacznie poniżej średniej krajowej. Równocześnie miasto notuje ujemne saldo migracji — więcej osób się z Elbląga wyprowadza, niż do niego przyjeżdża. W 2023 roku 900 osób wymeldowało się, a tylko 741 zameldowało, co daje saldo -159.
Miasto seniorów?
Struktura wiekowa mieszkańców Elbląga również nie napawa optymizmem. Aż 26,5% elblążan to osoby w wieku poprodukcyjnym, a tylko 16,3% to dzieci i młodzież. Prognozy wskazują, że w 2040 roku liczba osób powyżej 80. roku życia wzrośnie dwukrotnie. Elbląg nieuchronnie zmierza w stronę statusu „miasta seniorów”.
Brak strategii, brak wizji rozwoju Elbląga
W obliczu tak alarmujących danych, naturalne wydaje się pytanie: co robią władze miasta? Niestety, odpowiedź brzmi — niewiele. Od lat brakuje spójnej polityki demograficznej, która mogłaby zatrzymać odpływ młodych ludzi i przyciągnąć nowych mieszkańców. Nie widać inwestycji w nowoczesne miejsca pracy, innowacyjne programy mieszkaniowe – w tym budownictwo komunalne czy tanie mieszkania na wynajem czyli realnego wsparcia dla młodych rodzin. Choć przedstawiciele władz miasta chętnie mówią o „potencjale Elbląga”, to w praktyce działania ograniczają się do doraźnych inicjatyw, które nie rozwiązują problemu systemowo. Brakuje też skutecznej promocji miasta jako miejsca do życia i pracy — zwłaszcza w kontekście bliskości Trójmiasta i rozwijającego się portu.
Nie ma się co dziwić, Elbląg w żaden sposób nie jest atrakcyjny dla młodych ludzi. Nie ma nowych mieszkań komunalnych, kolejki do takich lokali są olbrzymie, a mieszkania często zdewastowane. Młodych ludzi nie stać często na wzięcie kredytu mieszkaniowego, a wynajem jest drogi. Do tego brakuje perspektywicznej, rozwojowej pracy dla młodych ludzi. Warunki płacowe też nie są najlepsze. Samorząd miasta nie robi nic, aby zapewnić młodym elblążanom dostęp do tanich mieszkań oraz dobrze płatnej pracy. Dlatego mój syn, zaraz po studiach został we Wrocławiu. Sam go namawiałem, aby do Elbląga nie wracał. Proszę poruszyć temat wyludniania się miasta, bo to już widać nawet gołym okiem na ulicach. Jak tak dalej pójdzie to faktycznie staniemy się miastem emerytów – pisze Pan Eugeniusz, nasz Czytelnik.
Co dalej?
Jeśli obecne trendy się utrzymają, Elbląg może w ciągu dwóch dekad stracić status miasta średniej wielkości. To nie tylko problem statystyczny — to realne zagrożenie dla lokalnej gospodarki, edukacji, usług publicznych i jakości życia. Miasto potrzebuje odważnej, długofalowej strategii: inwestycji w innowacje, przyciągania młodych rodzin nowymi mieszkaniami komunalnymi i na wynajem, rewitalizacji przestrzeni miejskiej i realnego wsparcia dla lokalnych przedsiębiorców. Bez tego Elbląg będzie się dalej kurczył — nie tylko w liczbach, ale i w znaczeniu.