Plaża bez możliwości kąpieli w rzece. Okręt podwody w mieście, gdzie zaciera się wszelkie ślady przemysłowej przeszłości. Radni Platformy Obywatelskiej mają coraz bardziej absurdalne pomysły, które nasze miasto w Polsce rozsławić mogą …ale w bardzo niekorzystny sposób. Czy niedługo o Elblągu zaczną krążyć dowcipy jak o Wąchocku?

Choć z pozoru akurat ten pomysł wydaje się dość absurdalny, to jest to pewna myśl, która może wyróżnić Elbląg na tle innych tego typu miast – pominiętych, opuszczonych, skazywanych na marginalizację. Okręt podwodny przycumowany przy bulwarze tak – ale nie taki.

Elbląg był w swej historii miastem zarówno morskim, handlowym jak i przemysłowym. Ton rozwoju miastu nadawali jednak Niemcy. Tymczasem My dziś chcemy wracać do przemysłowej historii miasta, ściągając okręt podwodny nie związany w żaden sposób z historią Elbląga. Radni PO, składając taki wniosek, pragną nawiązać do przemysłowych, morskich tradycji miasta. Nie ma problemu, ale powiedzmy to wyraźnie – jeśli w Elblągu budowano okręty podwodne, były to u-booty na potrzeby militarne III Rzeszy. My zaś tego tematu, historii miasta sprzed 1945 r. wolimy jednak unikać.

Szczególnie elity polityczne, zachowują się często tak jakby historia Elbląga zaczęła się w lutym 1945 r. Dowód? Proszę bardzo – do tej pory nie ma politycznej zgody na odtworzenie na fontannie przy Pl. Słowiańskim pomnika mistrza krzyżackiego Hermana von Balk, notabene założyciela Elbląga.

Idąc dalej, ani śladu hanzeatyckiej przynależności Elbląga. Nie mamy ulicy ani skweru czy placu odwołującego się do tej organizacji handlowej. Nawet jakoś galeonu Smok, budowanego przecież w Elblągu nie możemy znacząco wspomnieć. Nie mamy żadnego muzeum tradycji morskich Elbląga.

Dochodzimy w końcu do sedna, czyli osoby Ferdynanda Schichau. Twórca przemysłowej potęgi Elbląga jest nad wyraz skromnie honorowany w dzisiejszym Elblągu. No tak, Niemiec.

Elbląski przedsiębiorca, twórca przemysłowej potęgi miasta w XIX wieku. Miał stocznie w Elblągu, Gdańsku i Piławie. Oprócz statków budował też parowozy i maszyny parowe. Elbląska Stocznia Schichaua była znana na całym świecie. Jednak dopiero w 2003 roku, między Bramą Targową, a wejściem do zakładów Alstom Power, odsłonięto skromną tablicę pamiątkową. Jego imię nosi również jeden z elbląskich tramwajów. Do tej pory nie jest pewne miejsce jego pochówku!

Nie wspominamy również specjalnie innego przemysłowca Franza Komnicka, który przed II wojną światową budował w Elblągu samochody, również te biorące udział w ówczesnych międzynarodowych wyścigach.

Próżno szukać w naszym mieście izby tradycji, pamięci, odwołującej się do osiągnięć Schichaua czy Komnicka. Nawet elbląskie Muzeum woli zajmować się osadą Truso czy Gotami, niż przemysłową potęgą Elbląga. Teraz natomiast nagle mamy ściągnąć do Elbląga okręt podwodny, który nawet swoją historią nie nawiązuje do tradycji elbląskich.

Jednak i tak nie jest to najważniejszy problem. Problemem jest to, że od radnych miejskich oczekujemy wytężonej pracy na rzecz rozwoju miasta i pomysłów na wyjście Elbląga z impasu, w którym od wielu lat się znajduje. Dlatego pomysły typu plaża bez możliwości kąpieli, czy okręt podwodny bez konkretnych odnośników historycznych traktować poważnie nie można i nie powinno się. To raczej błazenada lub krzyk rozpaczy w celu jakiegokolwiek zaistnienia w przestrzeni medialnej i publicznej niż rzeczowy, konkretny projekt wyjścia Elbląga z gospodarczej zapaści.  Potrzebujemy poważnego programu, projektu odbudowy miasta, nie medialnego cyrku.

Jeśli zaś już koniecznie chcecie sprowadzić jakiś okręt podwodny do Elbląga, to postarajcie się o pozyskanie miniaturowego u-boota, który w elbląskiej stoczni był produkowany. Niech stanie obok izby tradycji, pamięci przemysłu morskiego naszego miasta. Której też jednak nie ma.