Opinia. Politycy z Warszawy o Elblągu przypominają sobie tylko podczas kampanii
No i się zaczęło. Jednak to dopiero początek, bo można być pewnym, że to jeszcze nie koniec „wizyt poparcia” czołowych polityków partii politycznych w Elblągu. O naszym mieście liderzy partyjni przypominają sobie jednak tylko w czasie kampanii wyborczych.
Zaczęło się w 2013 r., kiedy Elbląg na chwilę stał się niemal „polityczną” stolicą naszego kraju. To wówczas, po referendum i przed przyspieszonymi wyborami samorządowymi do miasta ściągała czołówka politycznych liderów, pełnych obietnic dla Elbląga.
Teraz Elbląg ponownie jest ważnym punktem na politycznej mapie Polski. Z dwóch powodów. Po pierwsze władzę w mieście chcą zdobyć przedstawiciele dwóch czołowych partii politycznych, czyli PiS i PO. Władzę chce zachować PSL, bo dla ludowców Elbląg to ewenement. Niewiele jest średnich miast w Polsce gdzie rządzi prezydent związany z Polskim Stronnictwem Ludowym.
Po drugie, w tym roku ruszy budowa przekopu przez Mierzeję Wiślaną. Ta pionierska w skali kraju inwestycja z pewnością powstanie podczas kolejnej kadencji samorządowej. Elbląg ma być największym beneficjentem tego projektu.
Nic więc dziwnego, że już dziś Elbląg odwiedzili: szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz oraz premier rządu Mateusz Morawiecki. To z pewnością nie koniec „głośnych” nazwisk, które zjadą do naszego miasta.
Prezes PSL wpadł do Elbląga w drodze do Olsztyna, gdzie odbywa się konwencja samorządowa Stronnictwa. Oczywiście pochwalił obecnego prezydenta Witolda Wróblewskiego, podkreślając Jego dokonania, w tym zmniejszenie zadłużenia miasta i poczynione inwestycje. Przy okazji padł mit o tym, że KWW Witolda Wróblewskiego jest komitetem obywatelskim, bezpartyjnym. Teraz już wiadomo oficjalnie, że ma pełne wsparcie PSL-u.
Premier Mateusz Morawiecki również odwiedził nasze miasto przy okazji rozpoczynającej się kampanii wyborczej. Głównie po to, aby wesprzeć kandydata PiS na prezydenta miasta czyli Jerzego Wilka. Komplementował obecnego posła PiS, który według premiera „wybudował Centrum Rekreacji Wodnej za niewielkie pieniądze”.
Powiedział również jednak bardzo ważne zdanie, że „rozwój miasta to także rozwój przemysłu, biznesu”. Otóż to, jednak bez centralnego wsparcia takich inwestycji w Elblągu nic z rozwoju gospodarczego miasta nie wyjdzie. Jak dobrze widzimy Olsztyn nie ma zamiaru podzielić się z nami instytucjami samorządowymi. Całkowicie już upadł projekt przeniesienia do Elbląga Urzędu Marszałkowskiego. Większość poważnych inwestorów pomija nasze miasto, nawet mimo działającej tu specjalnej strefy ekonomicznej. Władze samorządowe całkowicie nie radzą sobie z pozyskiwaniem konkretnych inwestorów, i ta sytuacja trwa od wielu już lat.
Nie mamy, jako miasto, silnej reprezentacji w parlamencie czy rządzie. Nasi posłowie i senatorowie nie mają odpowiedniej pozycji by walczyć o nasze interesy. Dlatego Elbląg w świadomości rządowych decydentów istnieje tylko w czasie kampanii wyborczych. Wtedy odwiedzają nasze miasto, mając usta pełne frazesów o potrzebie zmian i przywrócenia Elblągowi dawnej świetności. Wyjeżdżając zaś z miasta niemal od razu zapominają o swoich deklaracjach. Nasi parlamentarzyści zaś nie pilnują realizacji tych deklaracji. Możemy więc czuć się oszukani przez polityków.
Tragiczne jest to, że te polityczne najazdy elit warszawskich salonów i miliony złotych z budżetu państwa pompowane w kampanie wyborcze praktycznie zabijają w naszym mieście jakiekolwiek szanse dla prawdziwych ruchów miejskich, obywatelskich.
Wiele wskazuje na to, że w tych wyborach samorządowych nie wystartuje już żaden komitet obywatelski. Bo nikt z ich działaczy nie jest w stanie przeciwstawić się potężnym, wielomilionowym kampaniom promocyjnym partii politycznych.
Upada więc mit odpolitycznienia samorządów. Te padają łupem poszczególnych partii politycznych dzięki potężnym środkom budżetowym. Politycy przyjadą do Elbląga i wyjadą. My zostaniemy znów z niespełnionymi nadziejami i upadającą wiarą w polską politykę.
2 komentarze
Jerzy
23 sierpnia 2018 at 18:46Kampania wyborcza w Elblągu nabiera rozpędu. Na czele pędzi tradycyjnie, od dziesiątków lat, Przekop Mierzei. Może tym razem się uda… Ale dlaczego nikt nie chce pamiętać tych kilkudziesięciu tonach bursztynu, które znajdą się w wydobytym piachu? Czy trzeba czekać aż padną strzały i zaczną ginąć ludzie?
no name
24 sierpnia 2018 at 08:46Juz sie Pan nie martw, juz śwagry, pomioty i wujki zaciraja rączki i nic sie nie zmarnuje o ile do przekopu dojdzie. Pewnie bedzie jak zawsze, aby do wyborów a potem sie okaże ze ktos oprotestuje, zablokuje i tak dalej. Zdarta płyta. Tylko rozdawanie ciężko zarobionych pieniedzy polskich podatników tym niedojdom wychodzi bez zarzutu.