Piloci z Elbląga brali udział w rozpoczęciu II wojny światowej

Pierwsza bitwa II wojny światowej miała miejsce niespełna 45 km od Elbląga. Niemcy próbowali zdobyć mosty na Wiśle. Podczas bitwy wojska Niemiec użyły ogromnych sił, w tym i lotnictwa. Mimo wielu miesięcy przygotowań, ich misterny plan się nie udał.

Co prawda, lotnicy wykonali postawione im zadanie, ale siły lądowe nie wykorzystały zaskoczenia. Odgłosy potyczki na stacji kolejowej w Szymankowie zaalarmowały żołnierzy polskiego garnizonu w Tczewie, którzy nie dopuścili Niemców do przejęcia mostów. Ostatecznie, po całodniowej obronie, żołnierze polscy wycofali się z miasta, przedtem wysadzając w powietrze oba mosty.

Wokół tej bitwy narosło wiele legend. Według jednej z nich mosty były atakowane przez samoloty na stałe bazujące w Elblągu.

Garnizon Elbląg w okresie bezpośrednio poprzedzającym rozpoczęcie II wojny światowej był jednym wielkim placem budowy. To właśnie po roku 1933, a dokładniej po 1935, kiedy zalegalizowano ostatecznie wielkie plany rozbudowy armii niemieckiej, wybudowano w mieście większość obiektów i budynków przeznaczonych dla armii. Z tego też okresu pochodzą nieomal wszystkie obiekty kubaturowe Elbląskiej Bazy Lotniczej.

Dowódcą Bazy był major Dangers, który prowadził szkolenie młodych pilotów oraz odpowiadał za nie. W okresie poprzedzającym wydarzenia z września 1939 roku głównym użytkownikiem Bazy w Elblągu był Stab KG 3, dowódcą którego był Obst. von Chamier-Glisczynski. Stab KG 3 wyposażone było w 9 samolotów bombowych Do 17Z i wchodziło w skład Litftuafcnkomando Ostpreussen (Dowództwo Okręgu Powietrznego Prus Wschodnich), które miało swą siedzibę w Königsbergu a dowodził tym ugrupowaniem lotniczym gen. Albert Kesselring. Latem 1939 roku obie strony przygotowywały się do wojny – Niemcy ofensywnej, w ramach swojego szczegółowego Fall Weiss, Polacy defensywnej, zgodnej z pośpiesznie tworzonym planem obronnym Zachód.

Najważniejszym celem postawionym przed Luftwaffe było wywalczenie absolutnego panowania w powietrzu poprzez zaskakujące naloty na bazy lotnicze lotnictwa polskiego71 oraz. inne strategiczne obiekty, nie tylko militarne. Niemcy bardzo liczyli, że uda się im zniszczyć nie tylko polskie samoloty, ale wszystkie inne cele przewidziane do zaatakowania oraz unicestwienia. Jednym z takich celów był węzeł kolejowy w Tczewie z dworcem kolejowym i mostami przez Wisłę. Szczegółowy niemiecki plan operacyjny zakładał, że należy dołożyć wszelkich starań, by utrzymać połączenie kolejowe miedzy III Rzeszą, a Prusami Wschodnimi. Była to jedna z głównych wytycznych planu strategicznego (jednocześnie powód roszczeń Hitlera o utworzenie eksterytorialnej linii komunikacyjnej), gdyż zakładano, że zaopatrzenie dla niemieckiej 3 Armii dostarczać będzie się transportem kolejowym najszybciej, jak tylko będzie to możliwe. Jednak istniał jeden problem – mosty, w tym jeden kolejowy przez Wisłę w Tczewie.

Cały problem polegał na tym, że Tczew był miastem leżącym w Polsce. Dlatego trzeba było uniemożliwić Polakom wysadzenie tych mostów w powietrze. Niemcy, aby tak postawione zadanie wykonać, i to już w pierwszych minutach wojny, opracowali skomplikowany i jednocześnie niezmiernie ryzykowny plan opanowania mostów . Zgodnie z przygotowanym planem zadanie polegające na zdobyciu mostów (kolejowego i drogowego) na Wiśle miały wykonać oddziały desantu piechoty wspierane drezyną i pociągiem pancernym, które miały dotrzeć w rejon ataku od strony Marienburga (Malborka). Atak desantu miał zaskoczyć polską obronę mostów i po niespełna 20 minutach, zanim obrońcy otrząsną się z zaskoczenia, 3 stukasy miały zrzucić bomby i zniszczyć wiązkę przewodów elektrycznych łączących ładunki wybuchowe z miejscem, gdzie była zlokalizowana centralka zapalarek trotylu. Po ataku bombowym stukasów zakładano kolejny atak stukasów na dworzec kolejowy i elektrownię. Nalot stukasów miała wspierać grupa dornierów,, atakująca koszary wojska polskiego położone w zachodniej części miasta.

Najtrudniejsze zadanie do wykonania przypadło dowódcy 3/StG 1, 26-letniemu oberlejtnantowi Bruno Dilleyowi. Prowadzona przez niego Kette precyzyjnym atakiem miała zbombardować nasyp kolejowy, na którym ułożono przewody elektryczne podłączone do ładunków wybuchowych na mostach. Jako swych bocznych Dilley wybrał 22-letniego berlińczyka, lejtnanta Horsta Schillera i 24-letniego plutonowego Gerharda Grenzela. Pierwsze przygotowania do tego nalotu rozpoczęto już wtedy, kiedy ich jednostka (I/StG 1 dowodzona przez majora Wernera Rentscha) stacjonowała w Insterburgu (obecnie Czerniawsk w Obwodzie Kaliningradzkim). Planowani piloci, oprócz lotów ćwiczebnych pozorujących planowane bombardowanie, w cywilnych ubraniach wielokrotnie pokonywali pociągiem trasę Berlin- Königsberg i przejeżdżali most na Wiśle.

Dzięki tym podróżom wiedzieli, że polscy saperzy umieścili przewody elektryczne po południowej stronie nasypu kolejowego miedzy mostem a dworcem kolejowym. Po tym rozpoznaniu zapadła decyzja, iż atak na wyznaczony cel będzie przeprowadzony z niewielkiej wysokości, aby zagwarantować trafienie już w pierwszym nalocie. W drugiej połowie sierpnia 1/StG 1 przeniosła się bliżej granicy, na lotnisko Grieslienen (obecnie Gryźliny nieopodal Olsztynka, tuż przy drodze do Olsztyna).

Na potrzeby pierwszego dnia wojny jednostce wyznaczono inne lotnisko – wieczorem 31 sierpnia 38 stukasów przebazowało sic do Elbląga. Z Elbląga do Tczewa jest w linii prostej (w kierunku zachodnim) tylko trochę ponad 40 km, co odpowiada zaledwie 8 minutom lotu. Wszystko zatem wskazywało, że drobiazgowo przygotowana akcja winna się udać. Jednak już w Elblągu okazało się, że na lotnisko nie przyleciał samolot z dowódcą jednostki. Dziś po latach tamto zdarzenie odczytuje się jako zły omen.

Rankiem 1 września 1939 roku, kiedy piloci szykowali się do swojej misji, tuż nad ziemią wisiał gęsty opar mgielny. Ataku jednak nie można było już odwołać. Jeśli mgła mogła utrudnić zadanie lotnictwu niemieckiemu, to w przypadku sił lądowych zaangażowanych do tego zadania stawała się naturalnym sprzymierzeńcem. Mimo wielu tygodni przygotowań i drobiazgowego planu niemiecki atak sił lądowo-kolejowych załamał się już na stacji kolejowej w Szymankowie. To tam polscy kolejarze odkryli zamiary Niemców i rozpoczęła się wymiana ognia. Z Szymankowa do Tczewa to tylko niespełna 8 km. Echa wymiany strzałów szybko postawiły w stan alarmu polskich żołnierzy, którzy niezwłocznie zajęli stanowiska obronne na wschodnich przyczółkach mostowych przepraw przez Wisłę.

O godzinie 4.15 z lotniska Heiligenbecil (obecnie Mamonowo w Obwodzie Kaliningradzkim) wzbiło się w powietrze 9 dornierów z 9/KG 3. Jedenaście minut później, o 4.26 wystartowały trzy Ju 87 prowadzone przez oberlejtnanta Dilleya. Zaledwie 6 minut po starcie stukasy doleciały do Wisły i ich piloci ujrzeli nieco po swej prawej stronie charakterystyczną sylwetkę mostów, celu swego ataku. Zmiana kursu na północny i po niespełna 2 minutach bomby ostatecznie zostały zrzucone. Chwilę później na południowej stronie nasypu pojawiły się wysokie słupy ziemi. Przewody elektryczne zostały przerwane. Sam nalot nie trwał więcej niż 10 minut. Pierwsza część planu zdobycia mostów zakończyła się sukcesem, ale tak naprawdę była to jedyna rzecz, która Niemcom wtedy się udała .

Pozostałe Stukasy z I/StG 1, formacja 31 Junkersów prowadzonych przez kapitana Paula Wernera Hozzla, wystartowały z Elbląga o 4.15, dotarły nad Tczew o 4.43. To opóźnienie przylotu spowodowane było gęstą mgłą w okolicach Elbląga, niezwykle trudnymi warunkami dolotu (stukasy leciały tuż nad ziemią, cały czas w pełnym zachmurzeniu i w gęstej mgle) oraz katastrofą jednej z maszyn, do której doszło podczas startu.

Celem tego zgrupowania bombowego był dworzec kolejowy w Tczewie, poczta oraz elektrownia. Po tym ataku dworzec i spora część miasta legły w gruzach, a cały nalot trwał zaledwie 10 minut.

W ciągu następnych dni obie jednostki lotnicze stacjonujące wtedy (przełom sierpnia-września) na lotnisku w Elblągu były wykorzystywane w trakcie kampanii wrześniowej na terenie Polski.

Z powyższej analizy wynika jedno. Jednostką lotniczą, której samoloty, jako jedne z pierwszych w II wojnie światowej, wykonały atak bombowy, byli piloci I/StG 1 używający samolotów Stukas Ju 87. Piloci jednostki macierzystej Bazy Lotniczej w Elblągu Stab KG 3 w ataku 1 września 1939 roku na mosty na Wiśle co prawda nie uczestniczyli, ale główną przyczyną ich absencji była gęsta mgła zalegająca (w godzinach rannych) wokół lotniska Elbląg (co uniemożliwiło starty obciążonych bombami bombowców Do 17) i spore zachmurzenie nad Tczewem. Już w ciągu dnia piloci Stab KG 3 wykonali przynajmniej jeden lot nad Tczew, gdzie wykonano zdjęcia filmowe na potrzeby niemieckiej propagandy. W następnych dniach dorniery Do 17 z lotniska w Elblągu były wykorzystywane do nalotów taktycznych na głównych kierunkach uderzeniowych armii niemieckiej, wkraczającej na terytorium Polski z kierunków zachodnich oraz południowych.

Źródło: http://wortal2.bibliotekaelblaska.pl/artykul/4907

 

4 komentarze

  • zbychu Reply

    1 września 2019 at 10:46

    My Elblążanie przepraszamy mieszkań ców Tczewa i okolic za ten haniebny czyn.

    • ANTY LEWAK Reply

      1 września 2019 at 14:44

      Wtedy to był Elbling. Elbling był miastem niemieckim.

  • ANTY LEWAK Reply

    1 września 2019 at 14:44

    Wtedy to był Elbling. Elbling był miastem niemieckim.

  • zbychu Reply

    2 września 2019 at 11:58

    Ale ja tu wówczas mieszkałem

Skomentuj zbychu Anuluj pisanie odpowiedzi

Login

Welcome! Login in to your account

Remember me Lost your password?

Don't have account. Register

Lost Password

Register