„Straszny Elbląg”, czyli czy w naszym mieście widziano duchy?
Ten tekst jest luźną relacją osób, które w naszym mieście zetknęły się z pewnymi, niewyjaśnionymi zjawiskami. Nie są one jednak w jakikolwiek sposób wyjaśnione. Można w to wierzyć lub nie, ale…coś w tym jednak jest.
Duchówka
Najbardziej znanym elbląskim duchem jest ten, który miał podobno straszyć w jednej z elbląskich restauracji. Nawet podczas programu TVN – „Kuchenne Rewolucje” Magda Gessler zmieniła nazwę lokalu na „Duchówka”.
Właścicielka dawnego lokalu „Figaro” twierdziła, że to właśnie przez niego restauracja przynosi straty i brak w nim klientów.
– Tutaj był budynek mieszkalny. Mężczyzna w dawnych latach tu się powiesił. Taka jest legenda, że tu nie może być dobrze – zwierzyła się Gessler.
Pracownicy byli przekonani, że w restauracji straszy. Same zapalają się światła, trzaskanie drzwiami u góry – dodała właścicielka.
– Na barze stałam z kelnerem, a pośrodku był pogrzebacz i on sam się odwiesił i zrzucił na ziemię – dodała kelnerka.
„Pałacyk”
Zabytkowa willa, obecnie odnowiona, zwana przez elblążan „Pałacykiem” ma również swoją opowieść o duchach. W latach 90-tych ubiegłego wieku mieściło się tu biuro pewnej organizacji pozarządowej. Jeden z jej dawnych pracowników wspomina, że czasami w pustym budynku słychać było czyjeś kroki, otwieranie drzwi, pukanie.
– Pomieszczenia musiały być puste, ponieważ pracowałem „po godzinach” i nikogo już nie było. Słychać było wyraźnie kroki na poddaszu. Inni pracownicy, kiedy ich pytałem, również twierdzili, że takie odgłosy słyszeli. Wyraźnie ludzkie kroki i otwieranie czy zamykanie drzwi – opowiadał pracownik organizacji.
Czyj duch „straszył” w Pałacyku? Tego nie wiadomo.
Biblioteka Elbląska
W ubiegłym roku w gmachu Biblioteki Elbląskiej odbyły się ciekawe warsztaty dla dzieci i młodzieży. To wówczas jeden z pracowników zwierzył się, że w zabytkowym gmachu straszy.
– Niektórzy twierdzą, że tutaj naprawdę straszy i rzeczywiście zdarzało się, że nasi goście czuli w bibliotece obecność duchów, co ujawniało się poprzez nagłe trzaskanie drzwiami czy oknami, spychanie ze schodów czy przygniatanie do ściany – mówiła Małgorzata Adamska, kierownik działu literatury młodzieżowej w Bibliotece Elbląskiej.
Coś w tym może być, ponieważ przez siedemset lat w budynku dzisiejszej Biblioteki Elbląskiej mieścił się szpital, a w okolicy znajdował się cmentarz. W czasie wojny budynek został zniszczony, a pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku przekazano go Bibliotece Elbląskiej.
Galeria EL
Swoją opowieść o duchach ma również Galeria EL. Jeden z jej pracowników mówił, że w obiekcie również dochodziło do dziwnych sytuacji. Nie nagłaśniano jednak tego nigdy. Dlaczego? – Taka poważna instytucja kultury nie powinna kojarzyć się z duchem…- odpowiadał.
A jednak, nieoficjalnie mówi się, że szczególnie wieczorem, coś się dzieje.
– To były przygotowania do jednej z wystaw i pracowałem do późnych godzin nocnych – opowiada jeden z pracowników. – Słyszałem kroki, kręcenie kluczem w zamku. Rano okazało się, że jedne z drzwi, które od lat były zamknięte i nie nikt nie miał do nich klucza, są…otwarte.
Duch z ul. Wyżynnej
Niektórzy elblążanie mówią, że widywali postać człowieka przy ul. Wyżynnej. Jednak po chwili ta postać…znikała.
– Postać pojawiała się przy nowym kościele. Kiedy jednak podeszło się bliżej, postać znikała. Na chwilę też wtedy przygasały lampy – opowiada jeden z elblążan.
Wypadek na drodze
W 2009 r. na portalu „nieznane.pl” ktoś umieścił zdjęcie z wypadku w Elblągu. Internauci zwrócili uwagę na dziwną postać na drugim planie zdjęcia, które przedstawiało ratowników medycznych reanimujących człowieka.
Niby nic nadzwyczajnego, wypadek jak wypadek, ale proszę zwrócić uwagę na jeden szczegół: płaszcz obok znaku drogowego.
Zdjęcie było już przyciemniane, rozjaśniane, robiony był negatyw i dalej nie widać żadnej osoby. Spójrzcie na okolice kołnierza tego płaszcza, nie widać głowy, szyi, kompletnie nic. Nie można zobaczyć również nóg, wygląda na to, że unosi się w powietrzu – pisał jeden z elblążan.
Straszyło w bursie
W 2014 r., na blogu „Elbląg Elbings” prowadzonego przez lokalnego miłośnika historii naszego miasta ukazała się relacja jednego z pracowników Bursy Szkolnej nr 4 przy ul. Komeńskiego 37. Dodajmy, że bursa służyła w dawnych czasach jako szpital wojskowy dla rannych żołnierzy podczas I wojny światowej.
„Niestety nie mam żadnych dowodów poza relacjami ustnymi byłych wychowanków i gości, którzy skarżyli się, że coś ich budzi w nocy. Pierwszy przypadek aktywności duchów doznałem, kiedy bursa była opuszczona na czas ferii zimowych. Nie było nikogo. Poszedłem do kuchni , sprawdzić czy nic nie kapie , czy wszystko jest ok. Jest to dwupoziomowe pomieszczenie. Najpierw spadła miska metalowa pozostawiona na stole przez kucharkę. Tak się wystraszyłem, że aż mnie zamurowało. Pomimo to postanowiłem zbadać cały dolny poziom. Wchodząc na górę po schodkach, coś białego śmignęło bardzo szybko. Serce biło jak szalone. I wtedy powiedziałem głośno: „proszę mnie nie straszyć , ja tu wykonuję tylko moją pracę” od tamtej pory patrolując kuchnię nic mnie nie spotkało. Drugi przypadek był w dniu Wszystkich Świętych. Siedziałem na stróżówce. Telewizor przyciszony pokazywał powtórki. Nagle usłyszałem kroki kogoś schodzącego ze schodów, chciałem podejść do schodów i OPR -y wysłać w kierunku „łazikowicza” bo było po północy i myślałem, że delikwent idzie się kąpać. A tu pusto… Zrobiło mi się tak gorąco i zimno. Włos się zjeżył na głowie , bo uświadomiłem sobie, że nikogo nie ma. I nie było to echo. Jest tam jeden pokój, w którym nikt nie może się wyspać. Unikałem go w nocy. Trzeci przypadek to styczeń, północ, znów nikogo nie było. Jest tam też pralnia. Poszedłem sprawdzić rutynowo czy wszystko w porządku. Zapaliłem światło w pralni. Wszedłem w głąb pomieszczenia gdzie na sznurkach wisiały prześcieradła , wszystkie okna były pozamykane. Nagle prześcieradła poruszyły się, jakby ktoś przez nie przechodził. Do dziś ciarki przechodzą mi po ciele, kiedy to sobie przypomnę. Znów powiedziałem, że ja tu tylko stróżuję i nie mam zamiaru tu nikogo stąd wyganiać. Poskutkowało. Ale zawsze czułem się obserwowany. Kolejny przypadek miał miejsce w wakacje. Nikogo nie było. Pamiętam, że nigdy nie spałem na posterunku, ze strachu. Raz mi się zdarzyło przysnąć. Obudziły mnie jakieś hałasy i czyjeś glosy. Pierwsza myśl – złodzieje, włamywacze. Szybko wziąłem podręczną pałkę i już szedłem do ataku i … nic, nikogo nie było. Kiedy się wybudziłem słyszałem wszystko wyraźni , byłem już przytomny. Najgorzej zawsze było pójść na strych. Raz w nocy zauważyłem, że światło pali sie na strychu w sąsiednim budynku. Makabra. Wejść w głąb strychu i zgasić światło i wyjść. Zrobiłem to kijem od szczotki, po czym szybko zamknąłem drzwi i zszedłem. Za godzinę znów paliło sie tam światło!!!! Nie odważyłem się tam wrócić. Do rana się tam paliło światło. Nie tylko ja miałem kłopoty z duchami. Większość personelu pracującego miało dziwne przypadki. To było w latach 2007 – 2008.”
Można w te opowieści wierzyć lub nie. Nie ma żadnych dowodów na to, oprócz samych relacji, że faktycznie doszło tam do tzw. „zjawisk paranormalnych”. Z pewnością w wielu wiekowych miastach w Polsce, które mają długą i bogatą historię, tego typu opowieści usłyszymy. Od nas zależy jednak, czy w takie relacje uwierzymy.
0 komentarzy