Strażacy z Elbląga jak święci Mikołajowie. Zorganizowali dary dla dzieci w potrzebie

Brawo dla strażaków z Elbląga. W Mikołajki nie zapomnieli o dzieciach przebywających w Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci Zgromadzenia Sióstr św. Jadwigi w Elblągu. Zorganizowali dla nich wspaniałą niespodziankę.

6 grudnia strażacy z KM PSP w Elblągu wcielili się w rolę Mikołaja i przekazali dla podopiecznych Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci Zgromadzenia Sióstr św. Jadwigi w Elblągu specjalnie przygotowane prezenty, w skład których wchodziły najpotrzebniejsze produkty spożywcze, środki czystości oraz inne artykuły wykorzystywane w codziennym funkcjonowaniu placówki.

W działania zaangażowani byli wszyscy strażacy z elbląskiej komendy, na czele z Komendantem mł. bryg. Bogdanem Grzymowiczem.

\"\"

Ten wyjątkowy dzień był dobrą okazją do podarowania odrobiny uśmiechu i radości  dla podopiecznych Domu Pomocy Społecznej.

Dom Pomocy Społecznej przy ul. Kasprzaka w Elblągu prowadzi Zgromadzenie Sióstr św. Jadwigi. Obecnie przebywa tu 44 wychowanków w wieku od 0 do 30 roku życia. Część z nich z głębokimi upośledzeniami. Nie mówią, nie chodzą, leżą. Jednak przy każdym z nich czuwają opiekunowie. Każde jest leczone, rehabilitowane, objęte troską i opieką.

– Przywozimy tu często maluszki, które mają po kilka miesięcy życia. Przywozimy je ze szpitali czy klinik, gdy okazuje się, że potrzebna jest całodobowa opieka nad nimi i dalszy proces leczenia, rehabilitacja. Tu znajdują swój dom. Nie muszą tułać się od zakładu do zakładu – mówiła nam kilka lat temu siostra Elwira, dyrektor Domu Pomocy Społecznej przy ul. Kasprzaka w Elblągu.

Jak to się dzieje, że dzieci tu trafiają? Każde przecież ma przynajmniej matkę, która je urodziła?

Siostra Elwira, unika potępienia kogokolwiek, nie chce mówić źle. Jakby nawet usprawiedliwiała decyzję rodziców o pozostawieniu upośledzonych dzieci w szpitalach.

– Rodzice nie radzą sobie z chorobą dzieci, nie mogą tego znieść, nie potrafią przekroczyć progu choroby takiego dziecka. Może nie widzą siebie w takiej roli. Porzucają dzieci w salach szpitalnych. Odchodzą. Wtedy ze szpitali czy klinik dzwonią do nas. Znają nas. Mają do nas zaufanie – mówi.- My jesteśmy od tego, aby tym dzieciom pomóc, aby je wyrwać ze szpitalnych sal. Aby miały kawałek swojego własnego pokoju, jak w domu. Aby miały swoje łóżeczko, swoje zabawki oraz ulubioną opiekunkę.

Dzieci, które tu trafiają, mają nie tylko poważne dysfunkcje mózgowe. Borykają się również z wieloma innych chorobami: serca, oczu, kończyn. Nie chodzą, nie mówią, wymagają całodobowej opieki. Nie tylko dlatego, że urodziły się z różnymi schorzeniami. Dziesiątka dzieci, które przebywają w Domu, to często ofiary przemocy w rodzinie. Jedno z nich, rzucone przez pijanego ojca z całej siły o ścianę. Z poważnym urazem mózgu. Inne bite, katowane. Długo uczyły się zaufać, jeszcze długo przy próbie kontaktu osłaniały się rączkami.

W DPS raz w tygodniu obecny jest lekarz pediatra. W razie potrzeby jednak przyjeżdża na wezwanie telefoniczne. Całodobowo pomoc i opiekę zapewniają pielęgniarki i opiekunki medyczne.

– Dzieci przechodziły już bardzo skomplikowane operacje serca czy głowy, często ratujące życie. Dzięki temu odzyskują nie tylko szanse na dalsze życie, ale również na pewien poziom zdrowia pozwalający im funkcjonować – dodaje siostra Elwira. – Dochodzą tu do takiego stanu zdrowia, że nawet trafiają do adopcji.

Scroll to Top