Mogło dojść do tragedii. Czujnik czadu w mieszkaniu starszej kobiety nie był sprawny!
Wczoraj informowaliśmy, że w mieszkaniu przy ul. Browarnej zatruciu czadem uległa starsza kobieta. Jak się okazuje, w jej mieszkaniu był zamontowany czujnik tlenku węgla. Urządzenie było jednak niesprawne! Czy żadne służby w naszym mieście nie mogą przeprowadzić kontroli tych urządzeń w lokalach starszych mieszkańców Elbląga?
Do zatrucia tlenkiem węgla doszło w mieszkaniu przy ul. Browarnej. Na szczęście starsza kobieta, mimo iż zaczęła tracić przytomność, zdołała wezwać pomoc. Przybyli na miejsce ratownicy medyczni udzielili jej pomocy.
Straż pożarna w mieszkaniu stwierdziła dwa rozpalone piece kaflowe i włączony grzejnik gazowy. Starsza kobieta w tym czasie brała kąpiel. Na szczęście zdołała się zorientować, że dzieje się coś złego. Wezwała pomoc. Strażacy zwrócili uwagę na szczelnie zamknięte okna w mieszkaniu przy włączonym piecyku gazowym oraz dwóch piecach kaflowych. Dodatkowo ustalono, że czujnik czadu nie był sprawny!
Strażacy zbadali stężenie tlenku węgla, które wynosiło 300 ppm, gdy tymczasem bezpieczna wielkość to około 26 ppm.
Czy w naszym mieście żadne służby nie są w stanie sprawdzić prawidłowości funkcjonowania czujników czadu w mieszkaniach starszych mieszkańców Elbląga? Czy musi dojść do tragedii aby ktoś w końcu zainteresował się tak poważnym problemem?
Zwłaszcza, że jest to problem ogólnopolski. Inspekcja Handlowa skontrolowała bowiem 104 modele czujników, czyli ponad połowę dostępnych na polskim rynku. Zakwestionowano aż 41 modeli.
Jak wynika z danych Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej, w poprzednim sezonie grzewczym (od 1 października 2016 do 31 marca 2017 r.) tlenek węgla zabił 61 osób, a w tym (od 1 października 2017 r. do 28 stycznia 2018 r.) – jest już 41 ofiar śmiertelnych.
Od grudnia 2016 r. do grudnia 2017 r. Inspekcja Handlowa kontrolowała przedsiębiorców z różnych województw, którzy mają w swojej ofercie detektory tlenku węgla. W sumie skontrolowano 104 modele czujników, czyli ponad połowę dostępnych na polskim rynku. Zakwestionowano 41 modeli spośród nich.
Najwięcej nieprawidłowości dotyczyło oznakowania i instrukcji użytkowania. Brakowało w nich m.in. ważnych dla konsumentów ostrzeżeń np., że czujnik musi instalować fachowiec.
21 modeli czujników przeszło badania w specjalistycznych laboratoriach. Specjaliści sprawdzali, czy przy konkretnym stężeniu CO (30 ppm, 50 ppm, 100 ppm, 300 ppm) alarm uruchamia się w odpowiednim czasie.
Przykładowo przy stężeniu 300 ppm powinien się włączyć, zanim miną trzy minuty, a przy stężeniu 100 ppm – między 10. a 40. minutą. W siedmiu czujnikach alarm nie działał tak, jak powinien – albo nie włączał się w ogóle, albo następowało to zbyt późno lub zbyt wcześnie.
Efektem kontroli jest pięć postępowań administracyjnych. UOKiK rozważa wszczęcie kolejnych czterech. Wadliwe czujniki zostały wycofane ze sklepów. Informacje o dwóch detektorach, wobec których zakończyły się już postępowania, trafiły do bazy RAPEX, w której państwa UE ostrzegają o niebezpiecznych produktach.
0 komentarzy