Ratownicy medyczni odmówili przewiezienia do szpitala chłopca z podejrzeniem złamania kręgosłupa!
U piętnastoletniego Mateusza ze Stegny lekarz stwierdził złamanie kręgosłupa po niefortunnym skoku na trampolinie. Wcześniej badający chłopca ratownik, mimo próśb rodziców, nie widział podstaw by przewieźć go karetką do szpitala w Elblągu. Zrobił to prywatnym samochodem pan Jarosław, ojciec chłopca. W szpitalu lekarz postawił diagnozę: złamanie kręgosłupa w dwóch miejscach – informuje Radio Gdańsk.
Wszystko działo się w ubiegłą środę w Stegnie. Piętnastoletni Mateusz skakał na trampolinie, ale w pewnym momencie upadł. Poczuł ogromny ból w kręgosłupie i ogólnie źle się poczuł. Na miejsce przyjechała karetka pogotowia. Ojciec chłopaka – pan Jarosław od początku podejrzewał, że syn doznał poważnego urazu kręgosłupa – zasugerował więc ratownikom, aby przewieźli go karetką do szpitala w Elblągu. Po zbadaniu chłopaka ratownik stwierdził, że nie ma takiej potrzeby.
– Wiadomo, że przy każdym takim urazie powinno się założyć kołnierz i bezpiecznie przewieźć do szpitala. Oni (red.ratownicy) twierdzili, że nie ma takich podstaw. Moje podejrzenia były zasadne – że syn ma złamany kręgosłup. To potwierdził lekarz w szpitalu – mówi ojciec chłopaka.
OJCIEC SAM PRZEWIÓZŁ SYNA DO SZPITALA
Do szpitala w Elblągu pan Jarosław zabrał syna prywatnym samochodem. – Rozłożyłem siedzenia, usztywniłem go na tyle na ile mogłem i powoli wiozłem do szpitala wojewódzkiego jak kazał ratownik – opowiada pan Jarosław. Na miejscu okazało się, że chłopak musi trafić na chirurgię dziecięcą do innej lecznicy.
– Lekarka podjęła decyzję, aby chłopaka do drugiego szpitala przewieźć karetką. Była bardzo zdziwiona, że chłopca przywiózł ojciec, a nie karetka – dodaje.
Chłopiec przebywał w szpitalu do piątku. Diagnoza: “złamanie w obrębie blaszek granicznych górnych trzonów kręgów L1 i L2 z ich ugięciem oraz nieznacznym obniżeniem wysokości trzonów, drobne odłamy kostne w częściach górno-przednich trzonów (…) złamanie stabilne”. Lekarz zalecił sznurówkę ortopedyczną. Chłopak jest już w domu musi teraz leżeć. Pod koniec września czeka go kontrola w poradni neurochirurgicznej.
SPRAWA TRAFI DO PROKURATURY
Pan Jarosław skargi na pogotowie nie wniósł ale zapowiedział, że zgłosi sprawę do prokuratury z tytułu niedopełnienia obowiązków służbowych i narażenia pacjenta na trwałą utratę zdrowia. Kierowniczka ratowników medycznych nie chce sprawy komentować.
0 komentarzy