Duże sklepy sieciowe wykańczają elbląski handel. Władze Miasta tego nie powstrzymają?

Wszystko wskazuje na to, że władze Elbląga nie mogą bądź nie chcą ingerować w powstawanie kolejnych, dużych sklepów sieci handlowych w naszym mieście. Problem w tym, że kolejne tego typu sklepy powodują upadek rodzimego handlu.

Kilka dni temu, z wielką pompą, przy szerokich relacjach mediów lokalnych, otwarto największy w naszym mieście sklep sieci Lidl. Nikt jednak nie zadał sobie trudu i nie porozmawiał z właścicielami pobliskich, niewielkich sklepów spożywczych. Ci zaś zastanawiają się jak długo jeszcze wytrzymają tak potężną konkurencję.

Radna pyta prezydenta

Elbląg staje się pomału miastem, gdzie inwestują sieci typu Lidl, Biedronka oraz placówki bankowe.

Ofiarą kolejnych sklepów dużych sieci handlowych padają przedsiębiorcy z tzw. „Miasteczka przy czołgu”. Ci z Gildii Kupców Żuławskich już dawno zniknęli z handlowej mapy miasta. O ich los upomniała się radna Maria Kosecka.

– Mieszkańcy i odwiedzający nasze miasto ze zdumieniem odnotowują dużą ilość zlokalizowanych na terenie Elbląga sklepów wielkopowierzchniowych. Ich duża koncentracja na obszarze zwartej zabudowy miejskiej skutkuje zamieraniem drobnego handlu. Po likwidacji Gildii przy ul. Płk. Dąbka, gdzie swoje punkty handlowe prowadziły rzesze kupców, taki sam los spotkał przedsiębiorców z miasteczka handlowego „za czołgiem” przy ul. Pestalozziego. Na dzień dzisiejszy teren ten straszy pustymi boksami i stanowi enklawę dla degustatorów mocnych trunków na świeżym powietrzu – mówiła radna Maria Kosecka. – Drobny biznes przegrywa walkę z supermarketami. Proszę o informację, jakie plany na najbliższą przyszłość ma Pan Prezydent w zakresie udzielania pozwoleń na lokalizację kolejnych sieciowych marketów wielkopowierzchniowych na terenie miasta? Proszę również o wyjaśnienie, jakie są plany wykorzystania opuszczonych terenów miasteczka handlowego?

Miasto nic nie zrobi

W odpowiedzi na pytania radnej prezydent Witold Wróblewski wskazał, że już w 2016 r. zarządca „Miasteczka za czołgiem” – Zarząd Budynków Komunalnych proponował działającym tam przedsiębiorcom wydzierżawienie, za przysłowiową złotówkę, tego terenu. Była również propozycja wyłonienia jednego wspólne zarządcy nieruchomości. Jednak kupcy nie zdołali się skonsolidować, aby stać się partnerem dla Miasta. Nie byli również zainteresowani propozycjami władz miasta.

Władze Elbląga przyznają, że obserwują powolny upadek tego miejsca handlu, wiążą to raczej z ogólnie poprawiającą się koniunkturą na rynku pracy. Dostrzegają jednak również czynnik konkurencji ze strony dużych sklepów sieciowych.

Miasto przyznaje, że może ingerować w lokalizację dużych sklepów, o powierzchni handlowej powyżej 2000 m2 (jest wyznaczonych osiem takich lokalizacji w Elblągu). Te mniejsze mogą właściwie powstawać w każdym miejscu naszego miasta – jeśli tylko zezwala na to miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Inwestor nie musi przy tym informować władz miasta o wprowadzeniu planowanej sieci handlowej.

– Oczywiście prezydent odpowiada w swoim stylu, nie znajduje problemu. Swoje postępowanie usprawiedliwia działaniem zgodnym z prawem, w oparciu o obowiązujące umowy itd. Można oczywiście literalnie sprawować urząd i spełniać wszystkie nałożone prawem obowiązki, tylko nie tego oczekujemy od zarządzającego, w naszym imieniu, miastem. Elblążanie chcą mieć pracę, chcą mieć dostęp do zróżnicowanej oferty handlowej, również w bezpośrednim sąsiedztwie, chcą wreszcie miasta przyjaznego mieszkańcom. Zamiast tego mamy pozbawionego empatii administratora, który najczęściej usprawiedliwia swoją niemoc i pasywność brakiem środków i postępowaniem zgodnie z jemu tylko znanymi normami – komentuje odpowiedź prezydenta miasta radna Maria Kosecka.

Przewijanie do góry