Ta tragedia poruszyła elblążan. Poszkodowany przez szpital mężczyzna będzie walczył w sądzie

To bardzo poruszająca historia, która wzburzyła elblążan. Mężczyzna, którego pobyt w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Elblągu zakończył się…amputacją nogi i innymi chorobami będzie dochodził teraz sprawiedliwości w sądzie.

Ta tragiczna historia będzie miała swój sądowy finał. Elblążanin, Janusz Lewandowski skarży bowiem firmę ubezpieczającą Wojewódzki Szpital Zespolony – ubezpieczyciel nie stwierdził bowiem zaniedbań ze strony lekarzy i odmówił wypłaty odszkodowania.

W odpowiedzi Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu czytamy:  ”ubezpieczyciel szpitala  prowadził postępowanie likwidacyjne w sprawie pacjenta, nie wykazało ono jednak odpowiedzialności po stronie szpitala”.

Jak informował portal Razem z Tobą, przez zaniedbania medyczne w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Elblągu pacjent…stracił nogę! A zaczęło się od zwykłego złamania, które doprowadziło mężczyznę aż do amputacji! Dodatkowo, po pobycie w szpitalu, ma również niesprawną rękę. Teraz elbląski szpital czeka sprawa w sądzie w tej sprawie.

Tego feralnego dnia miał lecieć za ocean na kolejny spawalniczy kontrakt. Pech chciał, że gdy schodził po schodach do czekającej na niego taksówki, na przedostatnim schodku noga zaplątała mu się w tralkę przy balustradzie na klatce schodowej na tyle niefortunnie, że pękła mu kość udowa. Pogotowie zabrało go do szpitala i jak wspomina 59–letni Janusz Lewandowski z Elbląga, od tego momentu zaczęła się jego gehenna.

Wypadek wydarzył się w maju 2016 r. Od tego momentu życie Pana Janusza na zawsze zmieniło swój bieg i nie wróciło już na dawne tory.

– Pracowałem w serwisie mechanicznym na liniowcach pasażerskich, gdyż z zawodu jestem monterem–spawaczem konstrukcji okrętowych. Zjechałem przez to prawie cały świat. Odwiedziłem prawie 160 lotnisk. Zarabiałem dość dobrze. Nie mogłem narzekać. Teraz z poprzedniego życia pozostał tylko cień, zostałem okaleczony na całe życie. Nigdy bym nie przypuszczał, że trafiając do szpitala ze złamaniem, wyjdę z niego… z amputowaną nogą – mówi rozżalony Janusz Lewandowski.

O tym więcej pisaliśmy tu: http://fakty.elblag.pl/szpital-wojewodzki-zamienil-zycie-elblazanina-w-koszmar/

Ta historia bardzo poruszyła elblążan, którzy swoje przeżycia związane z pobytem w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Elblągu opisywali pod artykułem na naszym koncie na facebooku: https://www.facebook.com/faktyelblagpl-330924190450290/

Oto niektóre z nich:

Porazka ze szpitalem, a o opiece nocnej to juz szkoda slow. Przykladowo… Przyjezdzasz o 3 w nocy z 4ro godzinnym bolem czegos-tam, ze nie jestes w stanie stac ani normalnie funkcjonowac, ze nie jestes juz w stanie wytrzymac do porannego swojego lekarza rodzinnego.. pani na nocnej zmianie, zaspana, z laski swojej otwiera drzwi gabinetu, nic nie mowi tylko po ciemku nie zapalajac nawet swiatla siada przed swoj komputerek go wlacza i cos pyka przy swietle nonitora, stajesz w progu drzwi i pytasz czy mozna wejsc, pani nic nie mowi, mimo wszystko wchodzisz dalej i pytasz czy zapalic swiatlo w gabinecie, na co oschlym tonem odpowiada „NIE” i pyka dalej na kompie. Mowisz co dolega i az ryczysz z bolu. Szanowna pani doktor po ciemku z wlasna latareczka sprawdza co ci dolega, po czym siada przed monitorkiem, znow cos pyka. Pytasz, co tam sie dzieje. Ona laskawie ze „cos” i ze z takim czyms nie jedzie sie o 3 w nocy do szpitala. Nosz k”rwa jej mac! Myslalam ze z bolu padne albo nie wiem co sie stanie… Na sama mysl o tamtej nocy az mi sie niedobrze robi..”

„Mojego śp dziadka ganiali z wojewódzkiego do wojskowego przez ponad 6 godzin (do 2 w nocy), dziadek 79 lat, szpital wojewódzki miał dyżur tego dnia, po wielu próbach i interwencjach rodziny z wielką łaską przyjęto go do wojewódzkiego. Przez dwa tygodnie były problemy z robieniem badań, wszystkie objawy były bagatelizowane, nawet na zrobienie usg dziadek czekał ponad tydzień, po dwóch tygodniach został wypisany do domu. Po jakimś czasie wrócił do szpitala z kolejnymi bólami, znów bagatelizacja sytuacji. Dopiero po prawie dwóch miesiącach dziadek szczęśliwie trafił do wojskowego, gdzie zostały zrobione wszelkie badania, wyniki, operacja (która jak się nagle okazało była potrzebna, mimo iż doktor z wojewódzkiego twierdził ze pacjent nie jest operacyjny), niestety było już za późno. Gdyby szpital wojewódzki za pierwszym razem zajął się swoją pracą jak należy, może nie doszłoby do takiej sytuacji. Dziadek zmarł, przyczyna- rak jelita grubego, rak otrzewnej i przestrzeni pozaotrzewnowej, rak układu trawiennego i oddechowego, zgon z przyczyny kacheksji. Sprawa nadaje się do prasy bądź telewizji, bo to jest szczyt wszystkiego, żeby człowiek uczciwie pracujący przez całe życie, odkładający składki do ZUS, nie mógł się doprosić przyjęcia do szpitala i ratowania życia…”

„Najgorsza opieka , wspomnienia związane z opieką nad chorymi z mojej Rodziny pamiętam i nigdy tego nie zapomnę , UMIERALNIA .Brak szacunku i serca , moja MAMUSIA miała wylew i kiedy spytałam dr… o leki które mojej Mamusi mogły by pomóc to my kupimy .Była tak bezczelna ,powiedziała że i tak szpital tyle kosztuje leczenie mojej Mamusi a i tak ona umrze .Jak można tak powiedzieć do córki .Najgorsze że tam pracowałam jako salowa na Chirurgi w 1994 roku chciałam wziąć krzesło i nim walnąć w łeb , widziałam co w tym szpitalu się działo ,byłam świadoma że tam też ludzie umierają .Ale tak nie powinno być ,bo każdy człowiek zasługuje na szacunek i godną opiekę .Po śmierci mojej Mamusi przeniosłam się do szpitala Wojskowego i tam spotkałam się z poszanowaniem człowieka „.

Do tej sprawy będziemy powracali.

 

0 komentarzy

Napisz komentarz

Login

Welcome! Login in to your account

Remember me Lost your password?

Don't have account. Register

Lost Password

Register