Analiza .„Układ polityczny” nie jest zainteresowany zmianami w EPEC. Kto więc odpowiada za wysokie ceny ciepła w Elblągu?
Nie jest prawdą, że kryzys ciepłowniczy pojawił się w Elblągu nagle. Co najmniej od roku 2009 władze miasta wiedziały, że problem będzie narastał. W pewnym momencie ówczesny prezydent Henryk Słonina próbował ratować sytuację sprzedażą udziałów w EPEC. Wówczas wszystkie polityczne siły ten proces zablokowały. Być może gdyby nie to, dziś problemu ciepłowniczego w Elblągu nie byłoby.
Kto odpowiada za wysokie ceny ciepła w naszym mieście? Politycy lokalni zrzucają winę na Energę Kogenerację. Jednak spółka ciepłownicza odpiera ten zarzut i wskazuje na…EPEC. Czyli również na politykę władz miasta.
Oto jak to podsumowuje Adam Kasprzyk, rzecznik prasowy Energii.
„Według naszych analiz, wykonanych w oparciu o dane z kilkunastu miast w Polsce, ciepło wytwarzane w Elblągu było w 2017 roku droższe o ok. 8,5 proc od średnich wartości w podobnych przedsiębiorstwach. Natomiast – trzeba to jasno wyjaśnić mieszkańcom – cena przesyłu ciepła, na którą prezydent Elbląga ma wpływ, bo zajmuje się tym spółka miejska (EPEC), była wyższa aż o 34 proc. od średnich wartości w podobnych przedsiębiorstwach. Należy podkreślić, że cena ciepła wytwarzanego w Elektrociepłowni Elbląg jest zatwierdzana przez Urząd Regulacji Energetyki na podstawie średnich cen ciepła i nie może być kształtowana w sposób dowolny przez przedsiębiorstwo energetyczne”.
Czy Elbląg faktycznie musi budować własne źródło ciepła? Czy taka inwestycja coś da?
„W naszej ocenie, nie było potrzeby zbudowania przez Miasto drugiego źródła ciepła, nowej Ciepłowni w systemie ciepłowniczym Elbląga. Niezbędna była analiza wpływu funkcjonowania tej Ciepłowni na ceny ciepła dla końcowego odbiorcy i ocena, czy ta inwestycja nie spowoduje, że elblążanie za ciepło będą więcej płacili. Jaki jest efekt? Ciepłownia Dojazdowa wpłynęła na wzrost cen wytwarzania w Elblągu, jeśli to tego dodać bardzo wysokie ceny przesyłu, które zależą od miejskiej spółki (EPEC) to wpływ władz Miasta na ceny ciepła w Elblągu jest niebagatelny” – dodaje Adam Kasprzyk.
Żebyśmy to dobrze zrozumieli. Według władz spółki Energa za wysokie koszty ciepła w naszym mieście odpowiada polityka władz Elbląga i spółki EPEC!
Obecny prezes Energii Kogeneracja Krzysztof Żochowski zapewnia, że gdyby spółka kupiła ciepłownię przy ul. Dojazdowej czy nawet cały EPEC, ceny ciepła mogłyby jeszcze znacząco spaść. Jednak lokalni politycy nawet nie chcę słyszeć o możliwości prywatyzacji EPEC, nawet w modelu gdzie Miasto zachowałoby pakiet kontrolny akcji.
Nic w tym dziwnego, skoro od lat właśnie Elbląskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej stanowiło „łup polityczny” każdej nowej władzy. Politycy traktowali i nadal traktują miejską spółkę ciepłowniczą jako zasób łatwego finansowania swoich potrzeb i zobowiązań wyborczych.
O tym jak politycy lokalni traktują EPEC i dlaczego tak się dzieje, pisaliśmy wielokrotnie. Można o tym przeczytać też w naszym podsumowaniu: http://fakty.elblag.pl/podsumowanie-afera-epec-pokazuje-chore-elblaskie-uklady-doprowadzili-miasto-do-agonii/
To tłumaczy również dlaczego politycy samorządowi w 2010 r., tak mocno sprzeciwiali się projektowi ówczesnego prezydenta Henryka Słoniny, który widząc narastający problem ciepłowniczy w mieście próbował zbyć 75 procent udziałów w EPEC właśnie Enerdze.
Prezydent Słonina tak argumentował potrzebę prywatyzacji EPEC: „Głównym argumentem przemawiającym za prywatyzacją EPEC poprzez zbycie udziałów jest zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego miasta. W tym celu konieczna jest budowa nowego źródła bądź na bazie Elektrociepłowni Elbląg, bądź w rejonie ul. Mazurskiej i Żytniej w pobliżu oczyszczalni ścieków, zgodnie z ustaleniami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
Podstawą działalności przedsiębiorstwa (EPEC – od red.) jest zakup i produkcja ciepła oraz jego przesył, dystrybucja i sprzedaż odbiorcom końcowym. Spółka jest w pełni zależna od dostaw ciepła z elektrociepłowni ENERGA KOGENERACJA Sp. z o.o. należącej do ENERGA S.A., która pokrywa 87 % zapotrzebowania na ciepło, gdyż produkcja własna zaspokaja jedynie 13 % niezbędnych potrzeb cieplnych systemu. Jednocześnie spółka jest właścicielem sieci ciepłowniczej o długości ok. 143 km.
Urząd Miejski w Elblągu szacuje, że budowa nowego źródła ciepła w kogeneracji z produkcją energii elektrycznej dla miasta Elbląga wymaga poniesienia nakładów w wysokości około 700 mln zł. Ani miasto Elbląg, ani EPEC Sp. z o.o. nie są w stanie wyasygnować takich środków na zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego miasta, tym bardziej, że inwestycji wymaga również majątek EPEC Sp. z o.o. służący do przesyłu energii.
Nie ma więc uzasadnienia ekonomicznego, aby budowę nowego źródła ciepła realizowało miasto Elbląg lub EPEC Sp. z o.o. Miasto może zbyć większość swoich udziałów w EPEC Sp. z o.o. bez uszczerbku dla lokalnej społeczności, a odpowiednio wybrany partner transakcji prywatyzacyjnej i gwarancje ujęte w umowie sprzedaży udziałów pozwolą na harmonijną realizację przedmiotu działalności spółki i zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego miasta. Zbycie udziałów powinno nastąpić w trybie negocjacji na podstawie publicznego zaproszenia do rokowań”.
Taka decyzja, już w tamtym okresie, pozwoliłaby nie tylko zażegnać obecny kryzys ciepłowniczy ale również zracjonalizować finansowe „ekscesy” miejskiej spółki EPEC. Niestety na drodze do prywatyzacji stanęli ówcześni radni PO oraz PiS, którzy nie pozwolili na sprzedaż udziałów w miejskiej spółce ciepłowniczej.
Swój sprzeciw wyraził również ówczesny poseł na Sejm RP i były prezydent Elbląga Witold Gintowt-Dziewałtowski.
Krótkowzrocznie stwierdził wtedy: „Stan sieci przesyłowych i urządzeń technicznych EPEC jest zadawalający i nie budzi poważniejszych zastrzeżeń. EPEC dysponuje własnym, zapasowym źródłem ciepła, mogącym zaspokoić potrzeby komunalne w wysokości do ok. 30 proc., z możliwością jego rozbudowy. Rozbudowa własnego źródła ciepła może być finansowana ze środków własnych samorządu elbląskiego (w tym np. kredytu bankowego) z uzupełnieniem do 70 proc. ze środków z funduszy strukturalnych z UE. W takiej sytuacji samorząd miejski pozostałby właścicielem i gospodarzem miejskiej gospodarki ciepłowniczej”.
Ówczesny wysoki polityk SLD obawiał się już, że miejskie elity polityczne mogą utracić swój wpływ na EPEC. Nie można się dziwić takiemu podejściu układu politycznego do sprawy EPEC. Gdyby bowiem do prywatyzacji doszło straciliby „dojną krowę” finansową swoich politycznych potrzeb.
Politycy negocjacje prywatyzacyjne więc wstrzymali. Jednak nie przeprowadzili od tego momentu (a minęło prawie 8 lat) żadnych działań, które mogłyby zabezpieczyć elblążan w tanie źródło ciepła. Za to pełnymi garściami czerpali z nadwyżek finansowych EPEC, finansując rozmaite przedsięwzięcia – od zakupu obrazu dla elbląskiego Muzeum po dotacje dla klubów sportowych czy organizacji społecznych. Osiem lat zmarnowanych oraz roztrwonione środki publiczne, które byłyby przydatne do przeprowadzenia odpowiednich działań inwestycyjnych.
O tym trwonieniu środków finansowych z EPEC pisaliśmy tu: http://fakty.elblag.pl/sponsoring-reklamy-szeroki-strumien-pieniedzy-plynal-z-epec-do-kogo-i-w-jakim-celu/
W czyim więc interesie działają lokalni politycy w sprawie EPEC? Wszystkich elblążan czy własnego środowiska, które radny Ryszard Klim zdefiniował jako „układ polityczno-towarzyski”?
0 komentarzy